Dzisiaj dotarło do mnie angielskie wydanie indonezyjskiej kolorowanki "Fantasia" dzieła Nicholasa F. Chandrawienata, który tworzy również pod nazwiskiem Nick Filbert i muszę przyznać, że bardzo się zdziwiłam widząc wymiary paczki z Amazonu. Mogłoby się wydawać, że skrywa w sobie jakieś czasopismo, a nie kolorowankę. W każdym razie postanowiłam jak najszybciej podzielić się z Wami moją recenzją, bo zapewne sporo osób zastanawia się, czy wartko kupić tę książkę.
Tych, którzy nie znają "Fantasii", zapraszam do mojego wpisu z recenzją oryginalnego, indonezyjskiego wydania, które grupowo sprowadzaliśmy z Indonezji. Dzisiaj nie będzie to typowy przegląd kolorowanki, a bardziej porównanie obu wydań. Mając oryginalne wydanie mimo wszystko zdecydowałam się zainwestować w angielskie, ponieważ po pierwsze rozsadzała mnie ciekawość, jakie ono jest, a po drugie moja "Fantasia" leży nietknięta, bo jakoś nie mogę się zabrać do kolorowania. Te rysunki są tak piękne, że aż szkoda mi je naruszać jakimiś tam kolorami ;-) Tak więc pomyślałam, że mając drugą bez żalu zacznę ją w końcu kolorować.
"Fantasia" w wersji angielskiej została wydana 20 grudnia 2016 przez wydawnictwo Phoenix Amulet Publishing i z żalem muszę stwierdzić, że jest to bardzo marne wydanie o bardzo niskiej jakości. Wygląd paczki z Amazonu jednak mówił wszystko o zawartości. Książka jest mała, mniejsza od oryginalnego wydania, bo o wymiarach 21,6 x 21,6 cm, cienka i bardzo miękka. Biorąc ją do rąk odniosłam wrażenie jakbym trzymała jakieś grubsze czasopismo, a nie pełnoprawną kolorowankę.
Okładka angielskiego wydania ma zupełnie inny wygląd niż ta w wydaniu indonezyjskim i na pierwszy rzut oka sprawia dosyć pozytywne wrażenie. Przede wszystkim jest dużo bardziej kolorowa, ponieważ wydawca zdecydował się umieścić na niej pokolorowany obrazek jednej z postaci stworzonych przez Nicka. Niestety przy bliższym kontakcie od razu odczuwa się jej miękkość. Jak na okładkę jest zdecydowanie zbyt miękka. Nie ma również skrzydełek, który może choć trochę mogłyby ją usztywnić.
Po otworzeniu książki, naszym oczom ukazuje się strona tytułowa. Następnie jest posłowie przetłumaczone na angielski i pierwszy obrazek. Nie ma strony z kolorową grafiką, jak było w wersji indonezyjskiej. Została również zmieniona kolejność obrazków, ale ilość pozostała taka sama - 61. Największą różnicą jest z pewnością to, że książka w wersji angielskiej ma obrazki jednostronne, kiedy w indonezyjskiej były dwustronne. Można by pomyśleć, że to dobrze, bo da się poszaleć flamastrami, ale nie łudźcie się - papier jest strasznie cieniutki i boję się, że nawet kredkami można go uszkodzić. Poza tym brak perforacji, a kolorowanka jest klejona a nie szyta. Dodatkowo ponieważ jej całościowe wymiary są mniejsze, to również obrazki mają trochę mniejszy margines (są bardziej przycięte).
Co do papieru, to tak jak już wspominałam, jest cienki strasznie. Mam wrażenie, że nawet cieńszy niż zwykły papier ksero. Poza tym jest dosyć gładki, ale jego jakość wzbudza dużo obaw i wątpliwości. Kolor jest trochę bielszy niż w wydaniu indonezyjskim, co niestety nie pomaga podczas porównania, gdyż ten indonezyjski jest naprawdę gruby i dobrej jakości. W ramach testu zaczęłam kolorować jeden obrazek i nawet kredkami po drugiej stronie widać wyraźne odciski. Mam wrażenie, że jeszcze trochę i zrobię w nim dziurę :-/ Co więcej jakość druku jest po prostu tragiczna - to istna pikseloza. Można by policzyć piksele, tak strasznie wydrukowali te obrazki. Zero jakiejkolwiek płynności kreski. Powiększcie sobie zdjęcie poniżej, to sami wyraźnie to zobaczycie. Tragedia! Tak jakby wzięli za małe obrazki i je drastycznie powiększyli.
Zainteresowanych pełnym przeglądem zapraszam na mój kanał YouTube. Na końcu tego filmiku pokazuję, jak miękka jest ta książka.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz