wtorek, 30 sierpnia 2016

Jakie kredki będą najlepsze do kolorowania?

jakie kredki do kolorowania

Pierwsza była kolorowanka, a przynajmniej tak było w moim przypadku. Rok temu we wrześniu, szukając prezentu urodzinowego dla przyjaciółki zawitałam do księgarni, a tam zobaczyłam cudo w postaci "Tajemnego Ogrodu" Johanny Basford. Prawie oniemiałam z wrażenia, szczególnie że nie miałam pojęcia o istnieniu czegoś takiego jak kolorowanki dla dorosłych. Od tego się zaczęło. Kupiłam dwie, dla niej i dla siebie :-) O kredkach nawet jeszcze nie myślałam, bo w skrzyni pod łóżkiem plątały się jakieś stare Lyra i Mondeluzy sprzed dekady co najmniej i uznałam, że nic więcej mi nie potrzeba. Obecnie oczywiście mój pogląd na to ostatnie stwierdzenie zasadniczo się zmienił, ale wierzcie mi, na początku nie potrzebujecie niczego więcej niż kolorowanka, która wpadła Wam w oko i zestaw kredek z przyzwoitą gamą kolorów, by spróbować swoich sił w tym jakże wciągającym hobby jakim jest kolorowanie.



Należąc do wielu różnych grup kolorowankowych niejednokrotnie spotkałam się z pytaniem:

Jakie kredki będą najlepsze do kolorowania?

Dlatego też postanowiłam, że pierwszy wpis na moim blogu będzie właśnie o tym - o pierwszych krokach na drodze pasjonata kolorowanek i o pierwszym świadomym wyborze kredek do kolorowania.

Odpowiedź na powyższe pytanie jest równocześnie prosta i skomplikowana, ponieważ na wybór kredek ma wpływ wiele różnych, najczęściej indywidualnych czynników. Jednak żeby była jasność, KAŻDE kredki będą dobre do kolorowania. Aby ułatwić Wam choć trochę decyzję, opisuję ogólnie najbardziej popularne rodzaje i marki kredek. Nie są to szczegółowe recenzje (do tych dojdziemy w późniejszym życiu owego bloga), a tylko podstawowe informacje zebrane w jednym miejscu.

Zacznijmy od ołówkowych kredek budżetowych z niższej półki, czyli mowa tu o najbardziej popularnych kredkach szkolnych, które w niskiej cenie łatwo można znaleźć w większości księgarń, sklepów papierniczych czy marketów. Mamy tu dosyć szeroki wybór różnych marek, które tak szczerze mówiąc nie różnią się zbytnio jedne od drugich. Poniżej produkty, które moim zdaniem zasługują na uwagę:
  • Kredki Colorino Kids PATIO w wersji 12/24 lub 24/48 - są to kredki dwustronne, które można napotkać np. w sieci Matras. Ich cena to ok 10 zł za mniejszy i 20 zł za większy zestaw. 
  • Kredki Astra również w wersji dwustronnej 12/24 lub 24/48 - sprzedawane zarówno przez Empik jak i Matras w cenie ok 9 zł za mniejszy zestaw i 17 zł za większy. 
  • Kredki BIC Tropicolors - kredki z tworzywa sztucznego, a więc dosyć elastyczne i odporne na złamania podczas upadków. Największy zestaw ma 24 kolory i można je znaleźć chociażby w Tesco czy Empiku. Ich cena wynosi ok 13 zł.
  • Kredki PuffPuff - te spotkałam jedynie w Empiku. Ich zaletą jest duża gama kolorów w największym zestawie w metalowym pudełku, który ma aż 60 kredek! Cena takiego zestawu waha się od ok. 45 do 60 zł w zależności od promocji. Warto sprawdzić na stronie internetowej sklepu.
Decydując się na kredki szkolne musicie wziąć pod uwagę fakt, że nie są to kredki artystyczne. W obyciu należą do tych twardszych, a więc z pewnością będą wymagały większego nacisku ręki podczas kolorowania. Intensywność ich kolorów również nie będzie taka jak kredek artystycznych, o których później. Jednak zaletą jest cena i dosyć spore zestawy kolorystyczne, co jest idealnym rozwiązaniem dla osób, które dopiero zaczynają przygodę z kolorowaniem i nie są jeszcze pewne, czy będą ją kontynuować. W końcu z mniejszym bólem zarzucimy hobby, w które zainwestowaliśmy 40 zł niż takie, w które wpakowaliśmy 600 zł.

Przejdźmy do kredek akademickich z półki średniej pod względem ceny i jakości. Do tej kategorii zakwalifikowałam najbardziej popularne moim zadaniem kredki w całkiem przystępnej cenie.
  • Bezdrzewne kredki Koh-i-Noor Progresso - występują w wersji 12 i 24 sztuki w opakowaniu w cenie ok 20 zł za mniejszy i 40 zł za większy zestaw w sklepach plastycznych. W czasach szkolnych były to jedne z moich ulubionych kredek. Z pewnością są bardzo ekonomiczne - całe są grafitem pokrytym specjalnym lakierem, dzięki czemu nasze ręce pozostają czyste. Można je z powodzeniem wykorzystywać do drobnych detali (da się je naostrzyć do naprawdę ostrej końcówki) jak i do pokrywania większych powierzchni, a pozostałości ze strugania rozcierać np robiąc tło. Z pewnością są to kredki dosyć specyficzne na tle innych ołówkowych i trzeba przywyknąć do pracy z nimi. Jednym się spodobają, innym nie. 
  • Kredki Lyra Osiris - cenowo trochę tańsze od Progresso. Za zestaw 24 sztuki zapłacimy ok. 20-25 zł, a za 36 sztuk ok 40 zł. Po odkryciu kolorowanek dla dorosłych, znalazłam pudełko tych kredek w swojej skrzyni pod łóżkiem. Pod względem grafitu i krycia są dosyć miękkie. Nie bardzo miękkie, ale nie twarde. Jedynie jakość drewna przynajmniej w moim zestawie jest fatalna - bardzo łamliwe, a co za tym idzie, szybko się zużywają. Jednak może to wada tylko mojego zestawu.
  • Kredki Faber Castell ECO w czerwonym opakowaniu - są to kredki przeznaczone dla amatorów, ale jednak dużo lepszej jakości niż inne kredki z tej półki. Za największy zestaw 48 kolorów zapłacimy ok 50 zł. Pod względem miękkości grafitu należą raczej do tych twardszych, ale dobrze się ze sobą mieszają i nakładają i mają ładną gamę kolorystyczną. Z ciekawostek, drewno użyte do produkcji, pochodzi z lasów odnawialnych i dlatego mają "eco" w nazwie. To dobry wybór dla początkujących. 
  • Kredki Bruynzeel - zestaw 45 kolorów będzie nas kosztował ok 60-65 zł. Te kredki są dosyć miękkie i dobrze kryją, a do tego mają ładną, intensywną gamę kolorystyczną. 
  • Kredki Staedtler Ergosoft - ok 70 zł za 24 kolory. Trójkątne kredki polecane przez Joahnnę Basford. Jako jedne z nielicznych są na bazie wosku, a nie oleju. Są dosyć miękkie, dobrze się mieszają, ale nie są zbyt intensywne jeśli chodzi o nasycenie kolorów. Posiadają tzw. system ABS - białą otulinę rysika, która ma go zabezpieczać przed złamaniem. Nie mylić z kredkami Staedtler Noris, które są bardzo twarde.
Patrząc na powyższe zestawienie osobiście skłaniałabym się bardziej ku Faber Castell lub Bruynzeel tylko dlatego, że mają większą paletę dostępnych kolorów. Jednak do kolorowania wystarczą też 24 sztuki, co może być dobrym bodźcem do nauki mieszania kolorów. Wszystkie powyższe można nabyć w internetowych sklepach plastycznych.

Kolejna z moich kategorii to kredki artystyczne z wyższej półki. Te z pewnością zaspokoją każdego wymagającego pasjonata kolorowania. Do tej kategorii należą kredki znanych firm jak Koh-i-Noor czy Derwent.
  • Kredki akwarelowe Koh-i-Noor Mondeluz - za kartonowe opakowanie 48 kolorów zapłacimy ok 70 zł, a 72 kolorów ok 100 zł. Mondeluzy to jedne z najczęściej polecanych kredek do kolorowania. Ich zaletą jest atrakcyjna, cena, świetna paleta barw, wysoka miękkość rysiku, dobre mieszanie i możliwość kolorowania zarówno na mokro jak i na sucho. Do zestawów dołączane są też pędzelki. Chyba ich jedyną wadą jest to, że szybko się zużywają (bo są tak miękkie).
  • Kredki artystyczne Koh-i-Noor Polycolor - za metalowe opakowanie 48 kolorów zapłacimy 100-120 zł, za 72 kolory 170-180 zł. Paleta barw odpowiada palecie Mondeluzów. To pierwsze kredki, które kupiłam po wciągnięciu się w kolorowanie. Grafit mają miękki (choć nie tak miękki jak Mondeluzy), świetnie się mieszają i nakładają. Są bardzo napigmentowane dzięki czemu zapewniają intensywne barwy i mogą być z powodzeniem stosowane na papierze o rożnej gramaturze. Co ciekawe są wodoodporne. 
  • Kredki Derwent Coloursoft - w cenie ok 110 zł za 24 kolory, 160 zł za 36 kolorów, 300 zł za 72 kolory. Osobiście nie jestem ich wielką fanką, choć faktycznie są bardzo miękkie. Jednak równocześnie są bardzo tłuste i choć mieszają się ze sobą całkiem nieźle, to już z innymi kredkami kiepsko. Do tego ciężko jest nałożyć nimi kilka warstw i w pewnym momencie potrafią zrobić po prostu tłustą plamę koloru na papierze. Zaletą jest ich ciekawa gama kolorystyczna.
  • Kredki Derwent Artists - w cenie ok 110 zł za 24 kolory, 160 zł za 36 kolorów, 300 zł za 72 kolory. Są to jedne z najtwardszych kredek na jakie napotkałam. Kolory mają stonowane i raczej blade, ale za to dobrze się mieszają ze sobą, choć podobnie jak w przypadku Coloursoftów ciężko jest nimi nałożyć wiele warstw koloru. 
W tej kategorii za najlepszy wybór uznałabym mimo wszystko Mondeluzy, które mają najbardziej atrakcyjną cenę i są po prostu świetnymi kredkami.

Moją ostatnią i najwyższą kategorią są kredki dla profesjonalnych artystów i tutaj zmieściły się tylko 3 rodzaje.
  • Kredki Faber Castell Polychromos - kredki na bazie oleju w cenie ok 110 zł za 24 kolory, 180 zł za 36 kolorów, 300 zł za 60 kolorów, 600 zł za 120 kolorów. Co tu dużo mówić, te kredki to marzenie. Doskonale mieszają się ze sobą i innymi kredkami, mają wysoką pigmentację, więc bardzo dobrze pokrywają kolorem duże obszary, a zestaw 120 kredek zaspokoi kolorystycznie nawet najbardziej wymagającego artystę. Kolorowanie nimi to czyta przyjemność. Ich odpowiednikiem akwarelowym pod względem palety barw, ceny i jakości są kredki Faber Castell Albrecht Durer.
  • Kredki Prismacolor Premier - w Polsce są niestety trudno dostępne i na chwilę obecną najłatwiej upolować je na Allegro, choć ceny są dosyć wysokie. Za 24 kolory zapłacimy ok. 90-100 zł, za 36 kolorów ok. 220 zł, za 132 kolory ok 600 zł i za 150 kolorów ok 900 zł. Prawdopodobniej bardziej opłacalny jest zakup za pośrednictwem Amazona. Prismy są kredkami na bazie wosku i zapewne właśnie dzięki temu są tak miękkie i kremowe. Doskonale się ze sobą mieszają i z łatwością tworzą warstwy. 
  • Kredki Caran d'Ache Luminance - bardzo ciężko dostępne w Polsce i koszmarnie drogie kredki szwajcarskiej firmy Caran d'Ache. To taki Święty Graal kredek. Na specjalne zamówienie można je kupić w sklepie Tinta dla plastyków w cenie 310 zł za 20 kolorów, 615 zł za 40 kolorów, 1281 zł za 48 kolorów i 1737 zł za 80 kolorów w drewnianej kasecie. Charakteryzują się one wysoką odpornością na światło, trwałością pigmentu i odpornością na ścieranie. Oczywiście doskonale się ze sobą łączą i mają wysokie nasycenie pigmentu. 
W tej kategorii dla siebie wybrałam Polychromosy i jestem niezwykle zadowolona z zakupu. Cena zdecydowanie odstrasza, przez co nie polecam początkującym tego wyboru. Ich wielkim plusem jest możliwość zakupu na sztuki, więc gdy jeden kolor z zestawu się wyczerpie, można go łatwo uzupełnić.

Przy wyborze kredek warto sobie odpowiedzieć na pytanie: Czy mając drogie kredki będę lepiej, ładniej kolorować? Niestety tak nie jest. To nie narzędzie czyni mistrza, tylko mistrz potrafi w pełni wykorzystać możliwości dostępnych narzędzi. Jestem zwolenniczką teorii, że każdy może się nauczyć malować. Jest to umiejętność jak każda inna, którą można nabyć poprzez nieustanne ćwiczenie i czerpanie wiedzy z prac innych, lepszych od siebie. Oczywiście istnieją ludzie bardziej wrażliwi na piękno i kreatywni, ale to nie tylko talent sprawia, że pięknie kolorują. Cała sztuka w kolorowaniu polega na harmonijnym doborze kolorów i pokryciu nimi obszarów w interesujący sposób, który równocześnie oddaje specyfikę kolorowanego obiektu.

Podsumowując, na początek polecam zaprzyjaźnienie się z tanimi kredkami z duża paletą kolorów i poeksperymentowanie. Jeśli kolorowanie Cię wciągnie i upewnisz się, że to nie jest tylko chwilowa fascynacja panującą modą, kup sobie coś z wyższej półki, np. Mondeluzy, by cieszyć się kredkami artystycznymi.

Moja przygoda z kolorowaniem zaczęła się od wiekowych kredek Lyra i Mondeluz, a mój nałóg posiadania rzeczy popchnął mnie do zakupu Polycolorów, a następnie Polychromosów, z których teraz z przyjemnością korzystam zagłębiając się w tajniki blendowania i cieniowania.

A jak Wy zaczęliście swoją przygodę z kolorowaniem i które kredki lubicie najbardziej?
Podzielcie się ze mną swoją historią! :-)


    11 komentarzy:

    1. Ja o kolorowankach dowiedziałam się mniej wiecej w czerwcu 2015 od mojej Przyjaciółki.
      Niestety przebywam na emigracji i w moim kraju zamieszkania nie było nigdzie kolorowanek. Chlopak przysłał mi paczkę z Polski, w której była inwazja bazgrolow, tajemny ogrod i kolorowy trening antystresowy.
      Jako pierwsze kredki kupiłam polychromosy 60. Najbardziej je lubię i mimo,ze teraz po roku mam pewnie ponad 500sztuk kredek, cienkopisow i flamastrow, to i tak używam głównie tylko ich.
      Ja koloruje bardzo mało, głownie ze względu w brak wiary w swoje możliwość...
      Za to w kupowaniu kredek jestem mistrzem :/
      Z tanich kredek polecam progresso, Faber-Castel czerwone i Staedtler Luna.
      Dla mnie najgorsze są derwenty coloursoft - za miekkie, nie lacza sie z innymi kredkami i bardzo szybko sie zużywają.
      To sie rozpisalam;)
      PS. Po około 3 tygodniach od otrzymania paczki z Polski kolorowanki pojawily się też i u mnie... I to w lepszych,amerykanskich i angielskich wersjach.. Ale to nie to samo iść do sklepu, co czekać na przesyłkę z ojczyzny ;D

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Przyznaję, że gdy czasami oglądam te piękne prace innych, to ja również zaczynam wątpić, czy jest sens przy moich umiejętnościach w ogóle się w to bawić. Jednak potem sobie mówię, że przecież robię to dla przyjemności i sięgam po kredki, gdy tylko znajdę czas (a to niestety dobro deficytowe).

        A z kredkami to i u mnie podobnie. Mam ich całe stosy, ale odkąd kupiłam Polychromosy używam tylko ich. Jak dobrze, że można je kupować też na sztuki, bo niektóre kolory są bardziej eksploatowane od innych ;-)

        Usuń
      2. Ja używam Prismacolorow i jakiś czas temu zaczęłam się zastanawiać co zrobię, jeśli skończą mi się pojedyncze kredki, bo przecież nie kupię kolejnych 150, tylko dlatego, że skończyło mi się 10. Okazuje się, że w stanach można dostać je również na sztuki, cena waha się w granicach 1,5-2$, i są sklepy (niestety nie znalazłam na amazonie), które wysyłają je za granicę. W jednym nawet dla bezpieczeństwa proponują ze do nas zadzwonią żeby nie było pomyłek z adresem i wysyłką tak daleko. :D

        Usuń
      3. Dobrze wiedzieć, że da się je dokupić na sztuki :) Orientujesz się w kosztach wysyłki? Ciekawe jak wygląda sytuacja z cłem. W przyszłości też planuję nabyć zestaw Prism, chociaż posiadam kilka Coloursoftów, które tak samo są na bazie wosku i nie jestem z nich zbytnio zadowolona. W każdym razie zastanawiałam się jak to będzie ze zużytymi kolorami ;)

        Usuń
    2. Moja przygoda z kolorowankami zaczęła się w listopadzie zeszłego roku. Na jakimś 'książkowym' blogu dziewczyna zachwalała taką formę relaksu. Pokazała pięknie pokolorowane obrazki autorstwa pani Basford i wtedy wpadłam po uszy. Zapragnęłam również tworzyć swoje kolorowe kompozycje. Od razu zakupiłam trzy kolorowanki (a co tam ;) ). Kredki, hmm na początku używałam jakichś akwareli z biedronki firmy Spectrum i 12 mondeluzów...ale wiadomo, mało było ;) w prezencie od Mikołaja dostałam 24 kredki progresso, a potem Mąż w prezencie kupił mi zestaw 72 mondeluzów w metalowym pudelku i dodatkowo wszystkie odcienie zielonego z polycolorów (do mojego ogrodu), istne szaleństwo! Już sama w biedrze kupiłam dwa pudełka BICów aquarell (też całkiem niezłe). Aktualnie na stanie mam 7 kolorowanek, a z kredek przede wszystkim korzystam z Mondeluzów i Progresso. Ostatnio dokupiłam jeszcze trochę żelopisów, ale i tak kredki to moje narzędzie nr 1 :)
      p.s. bardzo fajny blog, czekam na kolejne notki
      Pozdrawiam - Martka

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dzięki za miłe słowo i podzielenie się swoim początkiem :) Również mam Polycolory i Mondeluzy i uważam je za bardzo dobre kredki, choć moje mondeluzy mają ze 20 lat i zastanawiam się, czy jakościowo coś się w nich zmieniło. Muszę kiedyś przetestować ;)

        Ja też czasami korzystam z żelopisów, ale jednak nie ma to jak zabawa kredkami. Zawsze miałam do nich sentyment i cieszę się niezmiernie, że powstał ten boom na kolorowanki dla dorosłych, dzięki któremu możemy powrócić do kreatywnej zabawy kredkami i pisakami. No i oczywiście możemy przebierać w pięknych obrazkach :)

        Usuń
    3. Kredki Lyra Osiris kiedyś były produkowane lepsze niż teraz, sama jako dziecko podkradałam znajomym aż sama dostałam od mamy takowe pudełeczko. Rok temu z myślą o tym jakie kredki wybrać od razu wysunął mi się o nich pomysł na zakup. Z dzieciństwa posiadam kilka malutkich sztuk nie do końca zużytych kolorów i jeśli miałabym porównywać tą straszą wersję do tej nowej mogę szczerze powiedzieć że różnica jest większa i niestety na minus. Kredki spadły moim zdaniem na półkę bardzo niską. Nie jest to ta sama jakość co kiedyś.

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Dziękuję za Twoją uwagę. Sama też mam zestaw starych kredek Lyra i byłam z nich całkiem zadowolona, chociaż niektóre sztuki łamały mi się niemiłosiernie :( Dobrze wiedzieć, że tak bardzo podupadły na jakości

        Usuń
    4. Ja zaczęłam swoją przygodę z kolorowanką Joasi pt."Zaczarowany Las" i zestawem 12 wiekowych kredeczek Maped. Papier w tej kolorowance nie powala, o nie a mazaki przebijają, no chyba że wcześniej nałożymy warstwę kredki ale to trochę zajmuje czasu przy takiej drobnicy jaką są kolorowanki Joaśki :D

      Super post, jeszcze lepszy blog. Życzę Ci aby Twój blog się rozwijał. ;)

      OdpowiedzUsuń
      Odpowiedzi
      1. Widzę, że Johanna to zdecydowany faworyt jeśli chodzi o drzwi do świata kolorowanek :) Też od niej zaczęłam. Jednak papier faktycznie rewelacyjny nie jest. Obecnie wymieniłam i las i ogród na wydania zagraniczne i kolejne też kupuję w wydaniu US lub UK, które papier po prostu mają rewelacyjny :) Pozdrawiam!

        Usuń
    5. Bardzo ciekawy i przyjemny artykuł, bardzo mi się przydał. Dziękuję :)

      OdpowiedzUsuń